Zamiast rozwodzić się nad tym, że drzewa znikają z prywatnych posesji może powinniśmy wspólnie zastanowić się, co zrobić żeby w miastach było ich więcej. Może warto na chwilę zapomnieć o drzewach prywatnych i pomyśleć o zieleni w przestrzeni publicznej, czyli naszej wspólnej.
Jedni popierali tzw. „lex Szyszko” a inni bili na alarm, że znikną drzewa. Niewątpliwie jednak za dobre można uznać, wywołanie szczególnego zainteresowania tematem drzew na naszych osiedlach i w naszych miastach. Nagle dużo więcej ludzi niż przedtem zdało sobie sprawę z tego, że ma znaczenie, czy w naszych okolicach drzewa zielenią nam krajobraz, czy też jedyne kolory oprócz szarości biją nam w oczy z jaskrawych elewacji domów i pokryć dachowych. Okazuje się, że wszyscy czujemy, że jest różnica, czy drzewa mają być, czy nie, na naszych osiedlach. Nawet jeśli niektórym „dorosłym” jest to obojętne, to ze względu na dzieci woleliby, żeby tak pożyteczne elementy natury znajdowały się w przestrzeni życiowej ich rodzin.
Wołomin może być naprawdę zielony i nie chodzi tu o pokrzykiwania związane z miejskim zakładem oczyszczania, które przynoszą odwrotne niż myślano efekty. Jeśli chcemy, żeby naszą przestrzeń życiową można było nazwać zielonym Wołominem to wprowadźmy konkretne plany, programy oraz działania w życie. Pięknym przykładem była akcja „Magnolia symbolem Wołomina” w ramach której posadzono zarówno w przestrzeni publicznej jak i na prywatnych terenach w mieście wiele drzewek magnolii. Korzyściami z tego dopiero zaczniemy się cieszyć! To konkret!
A następne konkrety? Zacznijmy promować sadzenie drzew wśród mieszkańców! Zamiast nagród, jak ostatnio po blisko 20 tysięcy dla wiceburmistrz, skarbnik czy sekretarz w Wołominie, przydałby się konkurs dla mieszkańców, darmowe sadzonki (większe, a nie mini) drzew i nagrody dla osób, które posadzą na swoim podwórku drzewa – które przecież będą nam wszystkim służyły.
Coś więcej? Oczywiście, że tak: więcej drzew w przestrzeni publicznej! Przecież miasto dysponuje swoimi terenami oraz poboczami dróg, przy części których istnieją przestrzenie, które aż się proszą o zamieszkanie tam „żywego” drzewa! Skoro władze miejskie nie domyślą się, to może warto, żeby ktoś zgłosił potrzebę podejścia systemowego do sprawy drzew w gminie poprzez realizację konkretnych i skonsultowanych programów, a nie poprzestawanie na sporadycznych „nasadzeniach” tu i ówdzie.