Jak wypromować Wołomin? Przez kulturę i sport.

1
324

Myślę, że mamy aktualnie najgorszą prasę od lat 90. kiedy nagłówki gazet zdominowane były przez informacje o gangsterskich porachunkach, w których podwarszawskie miejscowości takie jak Wołomin i Pruszków odgrywały główną rolę.Jak możemy temu przeciwdziałać?

Wołomin od dawna nie miał tak złego wizerunku. Przez ostatnie parę lat o  naszym mieście wielokrotnie mówiono w całym kraju. Niestety, głównie w negatywnym kontekście. Myślę, że mamy aktualnie najgorszą prasę od lat 90. kiedy nagłówki gazet zdominowane były przez informacje o gangsterskich porachunkach, w których podwarszawskie miejscowości takie jak Wołomin i Pruszków odgrywały główną rolę.Jak możemy temu przeciwdziałać? Co zrobić aby do świadomości mieszkańców różnych części Polski przebijały się dobre skojarzenia z Wołominem? Po pierwsze miasto powinno konkretnie określić na jakie obszary aktywności chce stawiać. Po drugie, wszyscy powinniśmy przygotować się na czasochłonny proces. Gdy zaufamy tej idei, za kilka lat odczujemy wymierne korzyści.

Szymon Krzyżanowski / sz.krzyzanowski@gmail.com

Od wielu lat obserwując działania naszego samorządu, nie widzę konkretnego kierunku. Być może brakuje wizji lub zwyczajnie kolejni włodarze nie czują potrzeby aby Wołomin zrobił krok do przodu. Co cztery lata ktoś inny wygrywa wybory i co cztery lata zastajemy Wołomin dokładnie w tym samym miejscu, w którym znajdował się poprzednio. Myślę tu o czymś więcej niż o absolutnie podstawowych sprawach jak wybudowanie kilku ulic rocznie.

Gdy spojrzymy na Polskę, z łatwością zobaczymy, że są miejscowości którym się udało. Często mniejsze niż Wołomin, prawdopodobnie z mniejszym potencjałem, ale one są już kilkanaście lat przed nami. Dlaczego? Bo ktoś odkrył możliwości drzemiące w mieszkańcach, nie przeszkadzał w ich rozwoju a do tego zainwestował środki i dał infrastrukturę. Potem wystarczyło już tylko patrzeć co wykiełkuje z tego ziarna.

Weźmy na przykład Gardzienice, wieś znajdującą się w województwie lubelskim. Za 17 milionów złotych wyremontowano oraz przystosowano znajdujący się w niej pałac, w którym mieści się Ośrodek Praktyk Teatralnych. Dziś jest to teatr znany i nagradzany w całej Europie i na świecie, dla wielu osób miejsce kultowe, bez którego nie ma żadnego opracowania o polskim teatrze XX wieku. Podobna sytuacja ma miejsce z Teatrem Wierszalin z liczącego niespełna pięć tysięcy mieszkańców Supraśla. Te prowincjonalne miasteczka z nieporównywalnie mniejszym budżetem niż Wołomin (nie wspominając już o potencjale), znalazły swoją niszę, dzięki czemu sytuowane są jako ważne ośrodki w kraju a nawet w Europie w swojej kategorii.

Tu nasuwa się skojarzenie z Wołominem, w którym od lat z powodzeniem działa kilka zespołów teatralnych. Nie brakuje tu zapaleńców i osób które kochają teatr, mają też sukcesy na krajowych przeglądach. To ogromny plus. Problem w tym, że miasto nie ma nawet porządnej sali widowiskowej nie mówiąc już przestrzeni teatralnej. Miejski Dom Kultury nie może efektywnie spełniać tej roli, gdyż zbyt często traktowany jest jako sala konferencyjnaurzędu. Jeśli chcemy myśleć o teatrze na poważnie, powinniśmy mieć przestrzeń dedykowaną tylko dla niego.

Nie widzę w Wołominie też spojrzenia w tradycję. Z naszym miastem związanych było dwóch istotnych dla polskiego kina filmowców. Autor zdjęć Jerzy Lipman i reżyser Stefan Nasfeter, którzy nie są wykorzystywani w najmniejszym stopniu. Duży szacunek należy się też opiekunce i przyjaciołom Izby Muzealnej Wodiczków. Gdyby Wołomin był zainteresowany tematem, już dawno stworzyłby nowoczesne muzeum. Dziś, gdyby nie żmudna, społeczna praca osób zaangażowanych, Izba pewnie zniknęłaby z mapy miasta.

To tylko kilka tematów w których widzę potencjał. Być może klucz do sukcesu leży jeszcze gdzieś indziej. Jednak dopóki nie pojawią się władze Wołomina które głośno powiedzą: „Tak, zaczynamy budować teatr i chcemy zrobić najlepszy ośrodek na prawo od Wisły”, nie wydarzy się nic konkretnego a nasze miasto będzie dryfować w przeciętności.

Sytuacja w wołomińskim sporcie jest podobna. Dzięki zaangażowaniu działaczy, trenerów, zawodników, zawodniczek i wparciu ze strony OSiR-u, mamy wiele dyscyplin z mniejszymi lub większymi sukcesami. Każdy kto choć trochę zaangażowany jest w działalność jakiegoś klubu lub sekcji wie, że rynek sponsorski, jest najsłabszy od lat. A przecież nie ma dla miasta większej renomy gdy koszykarki zdobywają mistrzostwo Polski a siatkarze grają w finałach lub są najlepsi na Mazowszu.

W Wołominie brakuje jednak konkretnego kierunku. Chyba wszyscy przywykliśmy od tego, że II liga to sufit możliwości dla niektórych dyscyplin. Mamy ogromne tradycje męskiej siatkówki i żeńskiej koszykówki. Niestety obie dyscypliny nie wykorzystują swojego potencjału. Większe nakłady na szkolenie młodzieży oraz deklaracja ze strony miasta: „Tak, I liga jest priorytetem Wołomina, budujmy drużynę która będzie tam grała”, w ciągu kilku lat przyniosłyby wymierne korzyści. O Wołominie usłyszelibyśmy w całej sportowej Polsce, za sukcesem przyszliby także sponsorzy. Wystarczy spojrzeć na historię, jak ogromne emocje budziły drużyny Elity czy Stolarki.

Jeżeli miałoby do tego dojść, miasto musiałoby skoncentrować się na konkretnych dyscyplinach także na gruncie młodzieżowym. Kiedyś absolutnym centrum była Sportowa Szkoła Podstawowa nr 5, dziś gdy w innych szkołach pojawiły się klasy sportowe o innych profilach, mamy zbyt duże rozdrobnienie, siatkarze przechodzą do piłki nożnej itp., a co za tym idzie nabory utalentowanych dzieci są trudniejsze. W rezultacie mamy wiele dyscyplin na średnim poziomie a bez konkretnej specjalizacji nie osiągniemy sukcesu.

Spójrzmy na  żeńską drużynę koszykówki z Polkowic, grającą z najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdy dwa sezony temu, wycofał się tytularny sponsor CCC, klub przejęło miasto przemianowując go na Miejski Klub Sportowy. Gdyby taka sytuacja miałaby miejsce w Wołominie zapewne spadlibyśmy o trzy ligi. Polkowice mają jednak jeden konkretny cel. Nie inwestują, w piłkę nożną, nie inwestują w siatkówkę, chcą mieć żeńską drużynę koszykówki w ekstraklasie.

Kilka lat temu za kilkaset tysięcy złotych, w Wołominie powstał dirt park – w uproszczeniu skocznia rowerowa do jazdy wyczynowej. Miał być to drugi obiekt w Polsce. To doskonały przykład specjalizacji zupełnie oderwanej od tradycji i otoczenia. Dirt park nie cieszył się popularnością i w kilka miesięcy został zniszczony a sama inwestycja okazała się całkowitą pomyłką. Prawda jest taka, że zarówno na niwie sportu jak i kultury nie musimy szczególnie szukać. To w czym Wołomin jest dobry, wie każdy kto choć trochę zna to miasto.

Wystarczy tylko idea i kilka odważnych decyzji.

 

 

1 KOMENTARZ

  1. Proponuję żeby nazywać rzeczy po imieniu. Skansen! Skansen to bardzo dobre określenie niestety…..

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.